Jeśli w wieku 40, 50 lat zaczynamy myśleć o emeryturze, to jest już trochę późno
Polska Agencja Prasowa: Obawia się pan o przyszłość systemu emerytalnego w obliczu zmian demograficznych?
Prezes ZUS Zbigniew Derdziuk: Jesteśmy do tego przygotowani. ZUS ma wieloletnie prognozy, nawet do 2080 roku, które przewidują, jaka jest wydolność systemu emerytalnego. Na to składa się wiele warunków. Oczywiście ważnym czynnikiem, jest sytuacja demograficzna, przy czym ona też ma różne wymiary. Jeden dotyczy liczby urodzeń, drugi odnosi się do tego, jak długo ludzie żyją. I o ile wskaźnik dzietności w Polsce spada i zbliża się już do poziomu poniżej 1,1, to długość życia się zmienia. Kobiety żyją średnio 82 lata, a mężczyźni 75 lat. W ciągu ostatnich 30 lat długość życia w Polsce wydłużyła się o 7-8 lat.
Z drugiej strony PKB Polski rośnie, co też zabezpiecza poziom naszych dochodów. Wzrasta średnie wynagrodzenie, co oznacza, że płacimy wyższe składki, dzięki czemu gromadzimy więcej środków na kontach ZUS co wpływa na wysokość przyszłych emerytur.
Jeśli spojrzymy na wydolność systemu w perspektywie 50 lat, to on się bilansuje. Spadek wydolności w obecnej dekadzie wynika m.in. z przejścia na emerytury osób z wyżu powojennego, a poprawa wydolności w latach trzydziestych będzie wynikała z przechodzenia na emerytury osób z niżu demograficznego lat sześćdziesiątych XX wieku. W następnych dekadach wydolność będzie rosła z uwagi na przechodzenie na emerytury osób z niżu demograficznego przełomu XX i XXI wieku oraz wymieranie osób z wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych XX wieku. Na wydolność systemu wpływa też przejście z systemu zdefiniowanego świadczenia na system zdefiniowanej składki. Polska zmieniła ten system w 1999 roku.
Obecnie Fundusz Ubezpieczeń Społecznych wydaje rocznie 471 miliardów złotych, z czego 81 miliardów pochodzi z dotacji, 10 miliardów z "suwaka" – czyli środków z OFE zainwestowanych na giełdzie, a pozostałe 380 miliardów ze składek na ubezpieczenia.
PAP: Jaki wpływ na nasz system emerytalny ma kwestia migracji?
Z.D.: To jest właśnie kolejny komponent systemu. Dzisiaj Polska jest krajem atrakcyjnym do życia i przyciągającym obywateli innych państw. Obecnie w Polsce mamy 1,2 mln cudzoziemców opłacających składki na ubezpieczenia społeczne w ZUS. Dwie trzecie z nich to obywatele Ukrainy, ale ubezpieczeni pochodzą też z Białorusi, Gruzji, Indii, czy Kolumbii oraz prawie wszystkich krajów świata. W 2024 roku w ramach składek cudzoziemcy wpłacili do naszego systemu 18,5 mld zł. Oczywiście, dzięki temu będą też mieli w przyszłości prawo do emerytury.
Cudzoziemcy nie są tutaj dla ratowania naszego systemu emerytalnego, oni są u nas, bo w Polsce potrzeba rąk do pracy.
PAP: Nieustająco trwa dyskusja na temat podniesienia wieku emerytalnego, tak jak dzieje się to w innych krajach np. w Danii. Eksperci mówią „tak” kolejne rządy - „nie”.
Z.D.: Wiek emerytalny w Polsce dla kobiet wynosi 60 lat, a dla mężczyzn 65 i nie ma żadnych zapowiedzi politycznych, żeby to się zmieniło. Oczywiście każdy obywatel może sam zdecydować, kiedy chce przejść na emeryturę, może też skorzystać z tego uprawnienia i pracować dalej.
PAP: Ile jest teraz osób, które pracują po osiągnięciu wieku emerytalnego i o ile wtedy może wzrosnąć ich emerytura?
Z.D.: Mamy obecnie 850 tysięcy osób pobierających emeryturę i jednocześnie pracujących. Ponadto szacujemy, że jest około 150 tys. osób, które nabyły już prawo do emerytury, ale jeszcze z niego nie skorzystały i dalej pracują. Ich świadczenie oczywiście będzie wyższe. Wydłużenie aktywności zawodowej o jeden rok zwiększa wysokość emerytury o około 8-12 proc. W 2024 roku średnia emerytura wynosiła około 3,9 tysiąca złotych. Oczywiście ona jest różna dla kobiet i dla mężczyzn.
PAP: O ile średnio emerytura kobiet jest niższa?
Z.D. Mniej więcej o tysiąc pięćset złotych. To wynika z innego wieku emerytalnego i różnej wielkości odprowadzonych składek, co wpływa na wielkość zgromadzonego kapitału emerytalnego.
PAP: Jakie są perspektywy emerytalne dla osób w wieku 20, 30 lat? Czy przyszłe emerytury będą w stanie zabezpieczyć ich byt?
Z.D.: To zależy od tego jak długo i w jakiej wysokości będą płacić składki i kiedy przejdą na emeryturę. Bo emeryturę obecnie wylicza się jako iloraz sumy zwaloryzowanych składek emerytalnych (kapitału emerytalnego) podzielonej przez liczbę miesięcy dalszego przeciętnego trwania życia. Kiedy mówimy o waloryzacji składek, to warto zauważyć jak istotny jest procent składany. Im wcześniej zaczynamy pracować i płacić składki tym bardziej ta wartość dzięki waloryzacji wzrasta.
Jeśli ktoś płaci minimalne składki, które w przypadku osób prowadzących działalność gospodarczą wynoszą 19,52 proc. od 60 proc. średniego wynagrodzenia, to zgromadzony kapitał, przy minimalnym wymaganym stażu pracy 20 lat pozwoli na uzyskanie emerytury w wysokości minimalnej.
Zachęcam do skorzystania z kalkulatora emerytalnego ZUS, który pozwoli nam wyliczyć wysokość emerytury i zaplanować przyszłość.
PAP: Wizja niskich emerytur przebija się jednak w społeczeństwie, szczególnie wśród młodych ludzi. Prognozy ZUS-u nie są tu optymistyczne. Stąd być może coraz większa liczba uczestników Pracowniczych Planów Kapitałowych.
Z.D.: Jeszcze raz podkreślę, że emerytury w systemie powszechnym są wynikiem odprowadzanych składek i wieku przejścia na emeryturę. Jeżeli ktoś późno zaczyna pracę, a przecież młodzi ludzie dzisiaj studiują dłużej, mają „wakacje od ZUS-u”, to też później zaczynają płacić składki. Albo jeśli korzystają z małego ZUS-u, to płacą najpierw niższe składki, a to ma także wpływ na wysokość emerytury.
Jeśli w wieku 40, 50 lat zaczynamy myśleć o emeryturze, to jest już trochę późno. Dlatego też wiele osób korzysta z trzeciego filaru i to jest bardzo dobre rozwiązanie. Wiele osób korzysta z Pracowniczych Planów Kapitałowych. Mamy też IKE, IKZE i PPE. Oczywiście kluczowe jest zaufanie do tych systemów. Ludzie często jeszcze żyją w błędnym przekonaniu, że składki płacone do OFE nie mają wpływu na emeryturę. Nie wiedzą, że te środki zostały zapisane na ich subkoncie lub wracają z OFE w postaci „suwaka” z giełdy i zostały zaksięgowane na ich subkoncie w ZUSie. I są brane do wyliczenia ich aktualnej emerytury.
PPK jest bardzo atrakcyjne, bo pracodawca dopłaca 75 proc. do oszczędności swojego pracownika. Uważam, że zasadne jest jednak wprowadzenie bezpiecznego i niedrogiego mechanizmu renty dożywotniej dla osób korzystających z trzeciego filara.
PAP: Wiele słyszy się o tym, że system emerytalny jest skomplikowany. Ludziom trudno jest rozstrzygnąć, kiedy najlepiej udać się na emeryturę. Czy są teraz jakieś korzystniejsze miesiące, dzięki którym świadczenie będzie wyższe?
Z.D. To jest zawsze indywidualna decyzja. Niektórzy odchodzą na początku roku, bo wtedy dostają odprawę emerytalną i nie wchodzą w wyższy próg podatkowy. Inni czekają na waloryzację roczną konta, która dokonuje się w czerwcu. Kolejni wtedy, kiedy osiągnęli wiek emerytalny lub rozwiązali umowę o pracę. Najlepiej jednak jest skorzystać z kalkulatora w aplikacji mZUS lub zalogować się na stronie eZUS. Tam można wyliczyć, kiedy opłaca się przechodzić na emeryturę. I nie chodzi tu tylko o miesiąc, tylko w ogóle rok przejścia na emeryturę.
PAP: Czy ZUS potrzebuje reformy? W jakim kierunku powinny pójść ewentualne zmiany?
Z.D.: Zakład Ubezpieczeń Społecznych funkcjonuje od 91 lat i niezawodnie wypłaca świadczenia. Apeluję tylko, żebyśmy nie straszyli tym systemem, a budowali do niego zaufanie. Bardzo ważne jest, żeby osoby, które płacą składki, wiedziały, że jest to mechanizm zabezpieczenia na starość. Takim gwarantem tego zabezpieczenia jest budżet państwa.
Oczywiście są w systemie pewne zaszłości, które należałoby wyeliminować. Na przykład tak zwane emerytury groszowe, choć trudno to nazwać emeryturą. W systemie powszechnym emerytura minimalna jest wtedy, gdy ktoś pracuje co najmniej 20 lat w przypadku kobiet i 25 lat w przypadku mężczyzn.
Zdarza się, że osoby odprowadziły składki za kilka miesięcy i teraz otrzymują z ZUS kilka, kilkanaście złotych miesięcznie. Te osoby, choć nie pracowały dłużej niż rok, dostają 13. i 14. emeryturę. To w mojej ocenie wymaga zmiany.
PAP: Jaka powinna być więc minimalna kwota wypłacania tego typu świadczeń?
Z.D.: Nie chcę tego rozstrzygać, ale jeśli ktoś dostaje 2 grosze co miesiąc, a sam przelew kosztuje 10 groszy, to tylko do tego dopłacamy. To wymaga uregulowania.
PAP: Co pan sądzi o propozycji przyszłego prezydenta Karola Nawrockiego, aby wskutek corocznej waloryzacji najniższe emerytury i renty rosły o co najmniej 150 zł?
Z.D.: Ostatnia waloryzacja świadczeń w wysokości 5,5 proc. oznaczała wzrost minimalnej emerytury o 97 złotych i to jest fair rozwiązanie. Oczywiście na przestrzeni lat różne rządy wprowadzały różne rozwiązania. Była waloryzacja kwotowa z zastosowaniem minimalnej podwyżki, wprowadzono też 13. emeryturę, która również jest pewną formą waloryzacji.
Powstaje pytanie czy waloryzacją kwotową powinny być objęte osoby, które otrzymują wspomniane wcześniej „emerytury groszowe”. To jest decyzja polityczna. ZUS koncentruje się na tym, aby na podstawie przepisów prawa wyliczać świadczenia i je wypłacać. Jak wiemy, mamy deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, więc każde takie dodatkowe środki wymagają pokrycia z budżetu państwa. Dokładanie nowych środków jest oczywiście bardzo atrakcyjne dla beneficjentów, ale wymaga sfinansowania, a co za tym idzie zwiększenia zadłużenia.
Trzeba dodać, że system emerytalny, jest ubezpieczeniem na starość dla osób płacących składki. Odrębną część stanowi system pomocy społecznej finansowany z budżetu, który zapewnia wsparcie osobom w trudnej sytuacji materialnej.
PAP: Od czasu do czasu wraca pomysł wprowadzenia dobrowolności w opłacaniu składek na ubezpieczenia społeczne przez przedsiębiorców. Czy takie rozwiązanie opłacałoby się w dłuższej perspektywie?
Z.D.: Nie, dlatego że dobrowolny ZUS jest pewnym mitem. Popatrzmy na fakty. Osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą płacą składkę ryczałtową od 60 procent średniego wynagrodzenia za poprzedni rok. Oczywiście nie jest to kwota, która pozwala im mieć bardzo wysoką emeryturę, kiedy osiągną wiek emerytalny, ale mogą dopłacać więcej. Okazuje się jednak, że liczba osób, które płacą składkę powyżej minimalnej, wynosi mniej niż 1 proc. Gdyby nie było obowiązku opłacania tych składek, to wiele osób, by z tego korzystało i byłyby potem beneficjentami albo pomocy społecznej albo oczekiwały, że państwo zapewni im wsparcie.
PAP: Ministerstwo pracy planuje też wprowadzić zmiany, które sprawią, że ZUS będzie wypłacać zasiłek chorobowy od pierwszego dnia zwolnienia lekarskiego.
Z.D.: W 2024 r. zarejestrowaliśmy 27,4 mln zaświadczeń lekarskich, co przełożyło się w sumie na 290 mln dni absencji chorobowych. Teraz jest tak, że do 33 dnia nieobecności płaci pracodawca, a potem ZUS z funduszu chorobowego. Za 2024 rok koszt całej absencji chorobowej wyniósł 31,0 mld zł, w tym 12,7 mld zł to wydatki pracodawców.
Jeśli ZUS miałby to przejąć od pierwszego dnia, to nie jest to kwestia wyłącznie techniczna, ale dotyczy przede wszystkim źródła finansowania. Dlatego albo trzeba byłoby podnieść składkę, albo znaleźć środki na pokrycie tego deficytu. Jeśli ZUS dostanie takie pieniądze i będzie ustawa w tej sprawie, to oczywiście nie ma przeszkód, żebyśmy takie zadanie zrealizowali.
PAP: Jakie ZUS ma plany na najbliższe lata? Jakie zmiany czekają klientów?
Z.D.: Na pewno możemy powiedzieć o ustawach, które są w drodze. Jeśli ustawa dotycząca stażu pracy przejdzie przez Sejm, to od 1 stycznia 2026 r. ZUS będzie wydawał zaświadczenia o stażu pracy dla osób, które pracowały na jednoosobowej działalności gospodarczej czy na umowach zleceniach.
Z kolei z naszej strony, chcemy zmienić wygląd strony eZUS i aplikacji mZUS dla płatników. Planujemy też kolejne udogodnienia dla obywateli. Jednym z projektów jest to, by w ramach mObywatela były dostępne informacje o środkach na koncie emerytalnym w ZUS-ie i w innych instytucjach, jeśli taką wolę wyrażą. Kontynuujemy też akcję szkolenia młodzieży, czyli tak zwane „Lekcje z ZUS”.
PAP: Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest gotowy na blackout?
Z.D.: ZUS jak każda instytucja ma BCP - Business Continuity Plan. Mamy urządzenia, które pozwolą utrzymać funkcjonowanie naszych systemów centralnych. Oczywiście, jeśli klienci nie mają prądu, to nie włączą swojego komputera, ale za to już ZUS nie odpowiada. Natomiast nasz system jest przygotowany na wypadek braku prądu.
Rozmawiała Karolina Kropiwiec (PAP)
kkr/ agz/ lm/
